Hej! Jak Wam mija weekend? Mam nadzieję, że u Was lepiej niż u mnie. Chyba z lekka pogoda zaczęła mi się udzielać, a na dodatek spuchło mi oko i szczerze nie mam dziś na nic siły. Mam nadzieję, że jutro będzie już lepiej.

Dziś mam dla Was recenzję najnowszej książki Anny Langner “Two dirty souls”. Jest to specyficzny romans po który ostatnio udało mi się sięgnąć.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Niegrzeczne Książki.

OPIS OD WYDAWCY


 RECENZJA

Jax Dowell jest synem najbardziej wpływowego człowieka w okolicy, który ma swoją sieć warsztatów samochodowych. Jest bogatym dzieciakiem, bardzo zarozumiałym i rozpuszczonym. Cieszy się dużą popularnością wśród płci przeciwnej. Pewnego dnia spotyka najmłodszą córkę Hektora Navarreza, od którego jego ojciec chce odkupić lokalny warsztat. Zdaje sobie sprawę, że to jego najsilniejsza broń, dlatego postanawia się do niej zbliżyć. Nie wie jednak, że Skipper nie jest zainteresowana znajomością z rozpieszczonym młodym Doowellem.

“Two dirty souls” to książka, która porusza wiele ważnych wątków. Mamy tutaj problemy rodzinne, gwałt, kazirodztwo, podpalenie i wiele innych wątków. W moim odczuciu w środku zdecydowanie dzieje się za dużo. Jest bardzo dużo wątków pobocznych przez co mi osobiście źle czytało się książkę. Nie mogłam się wkręcić w tą historię, z lekka męczyłam się podczas czytania, jednak postanowiłam dać jej szansę. Mimo, to ciągłe wzmianki o seksie, obciąganiu itp. całkowicie przyćmiły potencjał tej książki.  

Nie zawsze seks się sprzedaje. Mam wrażenie, że głównie na tym skupiła się autorka, ciągle wracaliśmy do jednego tematu. W dużej mierze brakowało mi tutaj emocji i uczuć. Dlaczego? Autorka zabrała się za ciężkie tematy, które w moim odczuciu zasługiwały na większą uwagę, a zostały potraktowane po macoszemu. I tak, być może historia Kiany i Trenta będzie miałą swoją kontynuację jednak miałam odczucie, że w tej historii za bardzo zostali wciągnięci na pierwsze skrzypce.
Skupiając się na moment na głównych bohaterach, to Jax denerwował mnie od samego początku. Nie polubiłam tej postaci. Nadęty chłopak o przerośniętym ego. Nie spodziewałam się, że również to napiszę, ale postać Skipper, również nie przypadła mi do gusty. Tak jak na początku mi imponował swoim ciętym językiem i tym jak stawiała się Jaxowi, to później gdzieś to wszystko zaczęło mi już przeszkadzać, wydaje mi się, że było tego za dużo. Na końcu to już całkowicie “poleciała” i nie jestem wstanie zrozumieć jej zachowania. 


A propo zakończenie, całkowicie mi się nie podobało. Nie jestem wstanie kupić tej historii, tym bardziej nie jestem wstanie zrozumieć zakończenia. Mam okropny mętlik w głowie po przeczytaniu tej książki. Totalnie szczerze, spodziewałam się całkiem innej historii, a ta w środku mnie nie przekonuje. Mam również mieszane odczucia do narracji, była ona jednostronna tzn. całą historię poznajemy z perspektywy Jaxa, a szkoda, brakowało mi tutaj tego co myśli Skipper.

Sporo już trochę ponarzekałam to może kilka pozytywów na zakończenie. Po pierwsze podobała mi się postać Kiany i chętnie poznałabym jej historię szerzej, choć uważam, że w tej części wprowadziła mały chaos i wiele niedomówień. Po drugie autorka ma bardzo przyjemne pióro i książkę czyta się szybko i trzeba to przyznać, biorąc pod uwagę fakt, iż ta historia mnie nie wciągnęła. Po trzecie muszę przyznać, że podobało mi się wprowadzenie dużej dawki humoru do książki i wielokrotnie pojawił się na mojej twarzy szczery uśmiech podczas czytania. Po czwarte jestem chyba największą fanką Pana Fasoli, kota Skipper. Nie wyobrażam sobie tej historii bez niego. 


Mimo wszystko nie żałuję czasu z tą książką, z pewnością w moim odczuciu największym atutem tej historii jest duża dawka dobrego humoru. Jeśli lubicie cięty język i relację hate - love to ta książka przypadnie Wam do gusty, jednak uprzedzam, w środku w moim odczuciu jest “mały” chaos i trzeba się na to nastawić.
 
 

Trzymajcie się ciepło!

Ściskam, 

Dominika

Brak komentarzy: