Hej! Mańka Smolarczyk kupiła mnie już podczas swojego debiutu „Fake. I że Cię nie opuszczę”. Gdy tylko się dowiedziałam, że autorka wydaje nową książkę od razu wiedziałam, że musi znaleźć się w moich rękach. I tak oto przedstawiam Wam Gentleman’a.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu EditioRed.

OPIS OD WYDAWCY

 Mary-Ann sympatyczna, samotna właścicielka grubego kocura. Na początku swojej kariery w korporacji sądziła, że spotkało ją wielkie szczęście. Nie mogła się bardziej mylić. I zdecydowanie powinna lepiej czytać to, co podpisuje.

Teraz z całego serca nienawidzi swojego monotonnego życia, ciągłych prób swatania, nadętego, aroganckiego szefa, który skutecznie, każdego dnia, psuje jej dobry humor i nie może się zwolnić, związana niekorzystnym kontraktem.

Szczęście jest tuż na wyciągnięcie ręki, ale aby je dosięgnąć, musi przestać dawać zwodzić się pozorom i dostrzec coś, co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka. 

 


 RECENZJA

Mary – Ann Cooper ma dwadzieścia siedem lat, ma kota o imieniu Bob i pracuje dla Bennet’a Wallace. Jako jego asystentka powinna mieć z nim dobry kontakt. Jednak mężczyzna jest dupkiem z wybujałym ego. Nie podoba mu się praca asystentki, ale jednak coś nie pozwala mu jej zwolnić. Bennet traktuje ją bardzo oschle i ciągle wytyka jej błędy. Największym koszmarem Mary – Ann będzie fakt, iż mężczyzna zagości w jej życiu prywatnym na stałe. Kobieta nie będzie zadowolona, przecież nienawidzi Pana Kutasińskiego całą sobą. Jak potoczy się ich historia?

„Może bycie miłym sprawiało mu jakiś fizyczny ból? Może miał alergię na ludzkie uczucia?”

Całym serduchem uwielbiam takie historie. Książki z gatunku hate – love są moimi ulubionymi, a historia Mary – Ann i Benneta zdecydowanie wpasowuje się w ten gatunek. Podoba mi się wykreowanie głównych bohaterów. Początkowo Mary Ann była za cicha, a Bennet zbyt niegrzeczny w stosunku do niej. Jednak z czasem gdy panna Cooper wykazała się asertywnością w stosunku do swojego szefa polubiłam ich wspólne dogryzanie się.

Nie wiem czemu ale uważam postać kota Boba, za genialne posunięcie. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy była wzmianka o tym sierściucha ja miałam uśmiech na twarzy.
Być może wiele osób powie, że książka „Gentleman” to historia, która już wielokrotnie się powielała w innych historiach. I z tym muszę się zgodzić. Jeśli zapytalibyście mnie czym wyróżnia się ona na tle innych śmiało mogłabym powiedzieć, że książka ta skrywa w sobie wiele sekretów. Przeszłość głównego bohatera, sprawę z pewnym pracownikiem i tajny plan przyłapania go na gorącym uczynku.
Książka jest bardzo przyjemna w odbiorze i z pewnością przypadnie go gustu, które tak jak ja lubią książki z gatunku hate – love. Pióro autorki niezmiennie bardzo przyjemne dla oka. Zdecydowanie jest to książka dla każdego. Nie ma określonego wieku do którego mogłabym ją popisać, z pewnością młodzież również może po nią sięgnąć.


Jedyną rzeczą do której ja mogłabym się przyczepić jest pisanie z dwóch perspektyw. Jednak za mało było tych rozdziałów, z perspektywy Benetta.


W momencie trzeba jeszcze pochwalić grafikę i przygotowanie tego „dzieła”. Po pierwsze okładka, w której jestem totalnie zakochana. Gdybym nie znała autorki i tak sięgnęłabym po nią tylko za wygląd zewnętrzny. Po drugie środek jest piękny. Mimo, iż czcionka może faktycznie niektórym osobom przeszkadzać, ja uwielbiam tą czcionkę w środku. Uważam, że warto o tym mówić. Witać, że autorka i osoby, które pracowały przy tej książce naprawdę dbały o każdy szczegół.


Z pewnością jedna scena pomiędzy Mary – Ann i Bennetem pozostanie w mojej pamięci na dłużej.
 

„Jesteś mój”.


(dla wtajemniczonych)

Trzymajcie się ciepło!

Ściskam,

Dominika

Brak komentarzy: