Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki na którą długo czekałam. I tak przeczytałam ją od razu jak tylko trafiła w moje ręce, jednak z przyczyn osobistych nie mogłam jej napisać wcześniej. Joanny Balickiej nikomu nie trzeba przedstawiać. Myślę, że tutaj w naszym małym świecie zna ją każdy. Jedna z najlepszych polskich autorek w dziedzinie romansów oraz erotyków. Tym razem pokazała nam się w zupełnie nowej odsłonie za pośrednictwem swojej najnowszej książki „Pożyczony narzeczony”. Jesteście ciekawi czy ponownie zbierałam szczękę z podłogi?

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

OPIS OD WYDAWCY

Komedia romantyczna z motywem hate-love!

Życie Laury Stone wydaje się idealnie poukładane. Szaloną i pełną wybryków przeszłość kobieta zostawiła za sobą. Jednak nagle wszystko się komplikuje, gdy narzeczony z nią zrywa, a ona zostaje postawiona w sytuacji bez wyjścia. Kobieta nie może pozwolić na to, by zepsuć rodzinne przyjęcie, nie przybywając na nie z ukochanym.

Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka Naomi. Proponuje Laurze, aby ta pojechała na rodzinne spotkanie z jej partnerem. Jakby pomysł nie wydawał się za mało absurdalny, to tym mężczyzną jest Aaron Colder, który wielokrotnie upokarzał Laurę, kiedy chodzili razem do szkoły.

Aaron i Laura zgadzają się wziąć udział w tym przedstawieniu. Od nienawiści do miłości jest jeden krok i dlatego od tej pory już nic nie pójdzie tak, jak sobie zaplanowali.


 RECENZJA

„Moja matka mawiała, że jesteśmy tylko marionetkami w rękach losu”.

Główna bohaterka Laura Stone z dnia na dzień traci grunt pod nogami. Alexander jej narzeczony zrywa z nią, ponieważ zakochał się w kimś innym. Kobieta miała z nim pojawić się na zjeździe rodzinnym i wreszcie oficjalnie przedstawić go swojej rodzinie. Życie jednak płata jej figla i za namową swojej przyjaciółki Naomi na wyjazd zabierze jej chłopaka, Aarona Coldera. Pech lub przeznaczenie postawiło ich sobie ponowie na drodze, bowiem Aaron to licealna miłość Laury, który kiedyś zniszczył jej życie. Teraz, wiele lat później będą musieli odgrywać przed rodzicami Laury, że są w sobie zakochani po uszy, mimo, iż szczerze za sobą nie przepadają. Jednak od nienawiści do miłości cienka droga, a oni mają tylko miesiąc.. później będą musieli wrócić do normalnego życia. Jak to odbije się na ich relacji?

Brzmi ciekawie, prawda? I to jeszcze jak! Uwielbiam tego typu książki. Lekkie, przyjemne, przy których nie muszę za dużo rozmyślać nad zachowaniem bohaterów. Było dużo śmiechu i dużo wzajemnych docinek co jest charakterystyczne dla komedii romantycznych.  

Uważam, że pod tym względem autorka poradziła sobie znakomicie. Podobnie rzecz tyczy się głównych bohaterów, którzy również zostali świetnie wykreowani. Uwielbiam zarówno Laurę jak i Aarona (którego btw nie da się nie lubić). To co mnie zaskoczyło to zachowanie Aarona. Nie sądziłam, że już od samego początku tak bardzo wczuje się w rolę. Biorąc pod uwagę fakt, że to Naomi zmusiła go do tego przestawienia, to jednak zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy ten był czuły i opiekuńczy w stosunku do Laury. Jego późniejsza zazdrość, również wywołała ogromny uśmiech na mojej twarzy. W sumie jak mam być szczera to chyba przez większość książki, szczerzyłam się jak głupi do sera. W książce nie zabrakło również gorących scen. I ja zawsze autorka potrafiła podnieść temperaturę naprawdę wysoko. Co mnie jednak najbardziej ucieszyło, to fakt, że jednak ograniczyła stosunki seksualne pomiędzy głównymi bohaterami. Zdecydowanie były wyważone i nie było ich ani za mało ani za dużo. Mam wrażenie, że cała historia została świetnie przemyślana i nic nie jest tutaj przypadkiem.


Mam lekkie wrażenie, że jest to troszkę taka komedia romantyczna rodem z Netflixa. I to jest okej, bo lubię takie klimaty. Liczyłam jednak na jakiś plot twist, którego całkowicie bym się nie spodziewałam, gdyż dość dużo sytuacji dało się przewidzieć wcześniej. Czy to mi przeszkadzało? Oczywiście, że nie!


Czy polecam tą książkę? Jeszcze pytacie? Oczywiście, że tak! Jest to z pewnością inne oblicze autorki i choć raczej wolę bardziej mroczne historie to i ta zagości na dłużej w mojej pamięci. Nie ukrywam, świetnie czytało mi się tą książkę i z pewnością jeszcze nie raz do niej powrócę. O Aaronie, nie da się tak łatwo zapomnieć.
 

Trzymajcie się ciepło!

Ściskam,

Dominika

Brak komentarzy: