Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.
Autorka bestsellerowej serii „Inferno” powraca z nową, mroczną powieścią!
Violet McMillan właśnie ukończyła studia prawnicze na jednej z
nowojorskich uczelni. Przypadek i odrobina szczęścia sprawiają, że
dziewczyna dostaje pracę w kancelarii prowadzonej przez jednego z
najlepszych prawników w Nowym Jorku.
Oliver Sanclair dla wielu ludzi urósł do rangi Boga. Jednak jak każdy
Bóg również Oliver jest niedostępny dla zwykłych śmiertelników. Coś
jednak sprawia, że mężczyzna łamie jedną ze swoich żelaznych zasad i
przyjmuje na staż młodą prawniczkę.
Violet szybko przekonuje się, że praca u boku Olivera jest daleka od
ideału, jaki wyobraziła sobie w głowie. Mężczyzna skrywa wiele mroku,
który jednak zdaje się w dziwny sposób ją przyciągać.
Violet
McMillan po tym jak ukończyła jedną z nowojorskich uczelni prawniczych
zabiera się za poszukiwanie pracy. Przez przypadek czy też zrządzenie
losu zostaje przyjęta w jednej z najlepszych kancelarii w Nowym Yorku,
którą prowadzi Olivier Sanclair. Mężczyzna uznawany jest za najlepszego w
swoim fachu. Prawnik, który nigdy nie przegrał żadnej swojej sprawy.
Gdy pojawia się na sali sądowej, każdy schodzi mu z drogi. Violet uważa,
że praca w kancelarii Oliviera będzie dla niej niesamowitym
doświadczeniem, lecz już po pierwszym dniu kobieta zdaje sobie sprawę,
że los wciąż nie jest jej przychylny. Jej praca nie jest tak idealna jak
sobie ją wyobrażała. Pierwsze spotkanie głównych bohaterów nie należy
do tych przyjemnych. Jednak mężczyzna skrywa w sobie wiele tajemnic oraz
mroku, które przyciągają do siebie młodą prawniczkę.
„Samotność
nie wydawała się taka zła, gdy tkwi się w niej na tyle długo, że nie
pamięta się tych wszystkich chwil, kiedy przebywa się wśród ludzi.”
Po
raz kolejny mam wrażenie, że autorka pisząc książkę dopracowała ją na
każdej płaszczyźnie. Postać Violet jest moją ulubioną. Początkowo szara
myszka, której marzenia nie odzwierciedla rzeczywistość. Jednak im
głębiej tym uświadamiamy sobie, że to bardzo pracowita i zawzięta
kobieta.
Olivier jest natomiast bardzo stanowczym mężczyzną, który stara się uświadomić swoją nową pracownicę, że praca prawnika nie opiera się na współczuciu tylko na czystych statystykach, które obrazują twój sukces. Oczywiście Violett i jej zasady moralne nie pozwalają jej powielać zachowania Oliviera, i nie ma ochoty patrzeć jedynie na statystyki i cyferki. Kobieta chce być dobrym prawnikiem z czystym sumieniem. Olivier nie jest zadowolony z tego faktu, wręcz drażni go jej zachowanie, jednak można wyczuć, że mężczyźnie to imponuje i podziwia ją za to.
W książce
wszystko idzie swoim torem, bohaterowie poznają się powoli i także
powoli budują wzajemne zaufanie. Cała fabuła jest otoczona moich
prywatnym fachem i muszę powiedzieć, że czytało mi się tą książkę z
wielką przyjemnością. Nie mogłam się oderwać od czytania, jednak to już
zasługa autorki, która ponownie przeniosła mnie w swój świat. Nie mogę
również nie wspomnieć o Jerrym, współpracowniku Oliviera i Violett.
Mężczyzna ma ogromne serce i za wszelką cenę chce uszczęśliwiać swoich
bliskich.
„Angry God” to nie jest kolejne romansidło, które
przeczytałam i zaraz o nim zapomnę. Autorka zawsze stawia na
autentyczność i historię. Tym razem mieliśmy zarówno przeszłość, która
okazała się bolesna, ale również nadzieję na lepsze jutro. Z
niecierpliwością oczekuję kontynuacji.
„Los bywa okrutny i niekiedy stawia nas przed decyzjami, na które nie mieliśmy wpływu.”
Trzymajcie się ciepło!
Ściskam,
Brak komentarzy: