Drodzy czytelnicy, witajcie dzisiaj w tą ponurą niedzielę. Przychodzę do Was z małym promyczkiem słońca z recenzją lekkiego romansu od Winter Renshaw. Myślę, że serię "P.S." znacie już doskonale gdyż pojawiły się u mnie recenzję dwóch poprzednich tomów - "P.S. Nienawidzę Cię" oraz "P.S. Tęsknię za Tobą". Tym razem przyszła pora na trzeci tom - "P.S. Rzucam Ci wyzwanie". Tym razem mamy do czynienia z romansem mafijnym.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu EditioRed.
OPIS Z OKŁADKI
Aerin Keane uważano za jedną z najlepszych konsjerżek w Stanach. Była
idealnie zorganizowaną perfekcjonistką. Słowem — doskonała asystentka
dla wyjątkowo wymagających i drobiazgowych osób. Jej usługi nie były
tanie, a ona mogła przebierać w ofertach. Kiedy jednak otrzymała
propozycję pracy z kilkunastokrotnie wyższą pensją niż zwykle, niemal od
razu zdecydowała się ją przyjąć.
Tę niezwykłą ofertę złożył Calder Welles, miliarder i budowniczy
imperium. Był śmiertelnie chory, potrzebował następcy, a następca —
dobrej asystentki, która pomogłaby mu w nowych obowiązkach. Jednak
Calder Junior, zmuszony do przejęcia firmy, nie chciał mieć nic
wspólnego z zatrudnioną przez ojca konsjerżką. Nienawidził go, nie
znosił korporacyjnych układów i chciał jak najszybciej powrócić do
swojego wygodnego życia — wolnego od większych trosk i jakichkolwiek
zobowiązań.
Pedantyczna Aerin wzbudzała w nim mieszane uczucia. Była mu zwyczajnie
potrzebna, poza tym... pociągała go jak mało która kobieta. Tyle że jej
tupet, temperament i bezpośredniość były nie do przyjęcia. Bardzo chciał
utrzeć jej nosa. Ale jeszcze bardziej — przestać o niej myśleć.
Dziewczyna co rusz rzucała mu wyzwanie.
Aerin wcale nie było łatwiej. Wysoki, przystojny Calder bywał czarujący,
ale za moment potrafił zamienić się w aroganckiego dupka. Podobał jej
się, choć jednocześnie go nie znosiła. Pożądała go, jednak nawet gorący
seks z nim był pełen złości. Calder, piękny jak grecki bóg, każdym swoim
gestem rzucał jej wyzwanie...
Jeśli nie masz serca, nikt ci go nie złamie...
RECENZJA
Aerin Keane jest najlepsza w swojej branży. Jest perfekcjonistką i pedantką jednocześnie. Aerin to najlepsza konsjerżka w całych Stanach. Zawsze starannie stara się dobierać oferty pracy. Jednak ta, którą otrzymała od Caldera Wellsa mało kto by odrzucił. Mężczyzna chce, aby kobieta została asystentką jego syna Caldera Wellsa II. Za miesiąc pracy kobieta ma dostać trzysta tysięcy dolarów. Obok takiej oferty Aerin nie może przejść obojętnie. Największym problemem kobiety będzie fakt, że młody Wells nie będzie chciał asystentki, ponieważ nie interesuje go fotel prezesa. Ich pierwsze spotkanie nie będzie należało do przyjemny. Drugie zresztą też. Czy tej dwójce uda się dojść do porozumienia? Czy jednak będzie tutaj miało zastosowanie stare przysłowie: "kto się lubi czubi to się lubi"?
"P.S. rzucam ci wyzwanie" to trzecia część serii "P.S." od Winter Renshaw, a wy mogliście już przeczytać moje wcześniejsze recenzję dotyczące książek. Jeśli nie czytaliście wcześniejszych to gorąco Was do tego zapraszam, ponieważ wcześniejsze książki to mistrzostwo. Przy trzeciej odsłonie mam pewien problem z książką. Niby wszystko gra a coś jest nie tak. Myślę, że jest to spowodowane faktem iż książka jest bardzo cieniutka w porównaniu do poprzedniczek. Tutaj mamy wszystko bardzo ściśnięte, a cała fabuła pędzi i gna. Przy czym niektóre rzeczy dzieją się za szybko, lub wyjaśniają się bardzo banalnie przez co podczas czytania miałam wrażenie, że książka jest pisana na szybko jedynie po to by wydać. Zabrakło mi wielu wątków, które wzbogaciły by całą historię.
Jednak jest to jedynie mały minusik jeśli chodzi o całą historię. Uważam, że książka jest warta uwagi. Główna bohaterka - Aerin - jest jedyna w swoim rodzaju. Gdy coś postanowi nic nie jest wstanie jej stanąć na drodze. Jest bardzo silnym charakterem i nie poddaje się tak łatwo. Za to Calder jest mężczyzną, który z jednej strony wie czego chce, a z drugiej strony jest zagubionym chłopczykiem, który czuje żal do ojca. Połączenie tej dwójki jest zdecydowanie wybuchowe. Przyciągają się i odpychają jak magnez, a gdy są razem swoimi uczuciami mogli by wysadzić pół Nowego Jorku.
Książka tak jak jej poprzedniczki wciąga całkowicie, sprawiając, że nie wiadomo kiedy zaczęło się czytać a tutaj już koniec. Osobiście uważam, że jest to najsłabsza historia z całej trójki, mimo wszystko ja ją kupuję. Autorka wyważyła doskonale sceny łóżkowe. Nie było ich za dużo, ani za mało. Chemię między bohaterami mogliśmy wyczuć od pierwszego spotkania.
W środku nie znajdziecie być dużej ilości bohaterów, jednak ważną rolę odgrywa brat Aerin - co wiąże się z tytułem książki. Cieszę się, że ponownie nawiązuje on do fabuły. Uważam, że wszyscy fani romansów będą zadowoleni. Jest to lekka powieść na jeden wieczór. Ja ze swojej strony na pożegnanie się z tą serią mogę powiedzieć, że polecam całą trójcę i z pewnością kiedyś do nich powrócę!
Trzymajcie się ciepło!
Ściskam,
Brak komentarzy: