Dzień dobry! Dzisiaj przychodzę do Was z czymś innym niż romans. Można to nazwać pamiętnikiem, poradnikiem, czymś w rodzaju pudełka na wspomnienia.  "Z anoreksją na pokładzie. Wyznanie stewardesy." od Katarzyny Zachacz to książka pełna emocji, wspomnieć i porad. Ja jestem pozytywnie zaskoczona tą książką. Polecam ją każdemu, nie tylko osobom z zaburzeniami odżywiania.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Book Edit. 

OPIS Z OKŁADKI

Za jakie działanie podjęte dziś podziękujesz sobie w przyszłości?

Może właśnie za to, że dzięki innym i sobie podjęłaś walkę z chorobą. Tak, czas w końcu powiedzieć, że zaburzenie odżywiania to schorzenie, które destabilizuje życie twoje i twoich bliskich.
Zobacz, jak młoda czynna zawodowo kobieta była blisko, żeby zrezygnować z siebie, jak bardzo niszczycielską siłą jest anoreksja, która opanowuje nie tylko ciało, ale też psychikę. Ile wysiłku trzeba włożyć w pracę nad sobą, żeby przybyło kilka dodatkowych kilogramów.
Masz przed sobą zapiski osoby, która przez to wszystko przeszła i pokonała. Kobiety, która z dużą determinacją i samozaparciem osiągnęła sukces w życiu zawodowym i prywatnym, a nie rozpoznała pierwszych oznak choroby. Osoby, której trudno było przyznać się przed sobą i bliskimi do choroby. To z nią spędziła ostatnie lata, jednocześnie podróżując po świecie jako stewardessa.

Co pomogło jej zawalczyć o siebie? Co dało jej siłę do przezwyciężenia choroby?
Ty też nie bój się walczyć!


 RECENZJA

„Z anoreksją na pokładzie. Wyznanie stewardesy.” jest to książka, która nie należy do prostych, ani tym bardziej łatwych książek. Porusza ważny temat. Opisuje historię kobiety, która przez dłuższy okres życia żyła wraz z głosem w głowie, który każdego dnia starał się przybliżyć ją do śmierci. Tak, trzeba powiedzieć to głośno anoreksja jest chorobą, która zabija. Być może nie jesteśmy tego świadomi, ale w naszym otoczeniu wiele osób cierpi właśnie na zaburzenia odżywiania. Autorka w swojej książce przestrzega nas niejednokrotnie o tym, aby uważać na to co mówimy innym. Nasza opinia lub nietaktowny komentarz na temat figury czy sylwetki danej osoby może wprowadzić ją w poważne problemy. My nie będziemy tego świadomi, że popełniliśmy błąd, jednak ta osoba weźmie sobie to głęboko do serca. To właśnie w ten sposób najczęściej powstają zaburzenia odżywiania u osób. Nie chodzi tutaj tylko o anoreksje, ale możemy również wspomnieć bulimię, ortoreksję czy pregoreksje.

To co mnie najbardziej ujęło w tej książce, że autorka całą swoją podróż z chorobą, od początku aż do końca utożsamia z lotem samolotem. To jakie emocje doważysz pasażerowi, to jak się czuje i czego potrzebuje. Nigdy nie leciałam samolotem, jednak dzięki autorce mogę sobie wyobrazić to jak wygląda lot samolotem, a co najważniejsze mogę dogłębniej poczuć to co przeżywała podczas swojej choroby. Autorka opisuje nam swoje zachowania, to jak bardzo raniła swoich bliskich, a przede wszystkim to jak bardzo raniła swoje ciało, bo to ono ucierpiało w nim najbardziej. Ukazała swoją drogę do wyjścia z zaburzeń odżywiania. Nie była to łatwa droga, bolesna i pełna upadków. Autorka od samego początku podkreśla, że to jak sobie poradziła to sprawa indywidualna. Każdy musi zrobić to na swój sposób, jednak warto pamiętać, że trzeba mieć przy sobie bliskich, którzy nie opuszczą nas podczas tej ciężkiej podróży.  

Książka nie należy do długich i można ją przeczytać w jedno popołudnie, jednak zawiera w sobie tyle mądrości, że ja co kilka stron robiłam sobie znacznik. To co pięknie dopełniło całą historię to cytaty, które są ozdobnikiem, ale i również piękną lekcją i ciekawymi motywacjami dla osób, które czytają tą książkę.


Uważam, że w dzisiejszych czasach takie książki to skarb. Myślę, że każdy powinien po nią sięgnąć. Nie tylko mowa tutaj o osobach, które są chore i mają problem z jedzeniem. Czuję, że po tą książkę powinien sięgnąć każdy z nas, ponieważ hejt w tych czasach nas przerasta. Krytykujemy osoby otyłe, osoby chude, ciągle dążymy do idealnej figury, zdarza się nam, że powiemy kilka słów naszej znajomej, aby wbić jej szpilkę, a co gorsza czujemy się bezkarnie w Internecie i obrażamy figury i ciała innych osób. Jest to niedopuszczalne! Powinniśmy pamiętać, że każdy jest inny i każdy czuje się dobrze w takiej wadze jakiej się czuje. Czy będzie to 50 kilo czy 75 to już zależy od niej. Autorka wspomniała, że być może jest podobnie jak wzrostem – każdy ma określony wzrost, zapisany w genach, być może podobnie jest z naszą wagą. Tego jednak nie wiemy. 


Polecam wam tą książkę, myślę, że nie jednemu z nas otworzy oczy. To ważna pozycja aby uświadomić sobie co jest tak naprawdę w naszym życiu ważne i o co tak naprawdę warto walczyć.
 

Trzymajcie się ciepło!

Ściskam,

Dominika

 

Brak komentarzy: